CZY WSZYSTKO CO CZYNIMY, JEST ZAPLANOWANE PRZEZ BOGA?

CZY WSZYSTKO CO CZYNIMY, JEST ZAPLANOWANE PRZEZ BOGA?

Powyższe pytanie dotyczy w gruncie rzeczy relacji pomiędzy wszechmocą Boga a wolnością człowieka. Niekiedy podejrzewamy bowiem, że Bóg w jakiś sposób nas ogranicza. „Jeśli istnieje Bóg, to człowiek jest niczym” – powiedział J. P. Sartre. Zresztą już Księga Rodzaju w genialnym opisie tzw. upadku pierwszych ludzi wskazuje na tego rodzaju myślenie: „Na pewno nie umrzecie! – kusi szatan pierwszych rodziców -Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 4-5).

Jeśli wszystko byłoby zaplanowane przez Boga, to wolność człowieka byłaby jedynie złudzeniem. Z drugiej jednak strony, jeśli nasze czyny nie są przewidziane i zaplanowane przez Boga, to czy jest On wszechmogący i wszechwiedzący? Jeśli istnieje Bóg, to przecież wszystko może i wszystko wie, również to, co zrobimy w jakimś określonym momencie naszego życia, a skoro tak, to od strony Boga wszystko jest już jakby zaplanowane.

Problem ten był podejmowany na przestrzeni wieków przez wielu filozofów i teologów. Najbardziej znany jest tutaj szesnastowieczny spór pomiędzy jezuitą Antonio de Moliną (15507-1612) a dominikaninem Domingo Banesem (1528-1604). Zastanawiali się oni, jakie relacje istnieją pomiędzy łaską Bożą a wolną wolą człowieka. Bez wchodzenia w skomplikowaną terminologię tych dwóch różnych systemów, można powiedzieć, że Molina akcentował wolność człowieka, Banes natomiast bardziej podkreślał fakt, że Bóg jest ostateczną przyczyną wszystkiego. Słabością systemu jezuity było niebezpieczeństwo podważenia powszechności panowania Bożego, natomiast system dominikanina wiązał się z niebezpieczeństwem przekreślenia ludzkiej wolności i odpowiedzialności. Spór był bardzo ostry. W 1607 roku papież Paweł V wydał orzeczenie, w którym stwierdził, że obydwie szkoły (Moliny i Banesa) mogą głosić własną doktrynę, ale zabrania się im obwiniania drugiej strony o herezję. Innymi słowy, Paweł V uznał, iż tajemnica relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem może być opisywana różnymi, niekiedy niesprowadzalnymi do siebie, językami.

Patrząc na historię sporów wokół panowania Bożego i ludzkiej wolności, widać, że była ona przede wszystkim domeną Zachodu. Dlaczego? Być może dlatego, że mentalność zachodnia ma skłonność do zbytniej racjonalizacji wiary. Ponadto, od czasów Augustyna niepotrzebnie podkreślano swoistą rywalizację pomiędzy Bogiem a człowiekiem (mniej człowieka, to więcej Boga i odwrotnie). Tymczasem nie możemy patrzeć na Boga, jak na najdoskonalszy, ale jednak jeden z wielu bytów, wśród których dochodzi do takiej czy innej rywalizacji. Bóg jest Stwórcą wszystkiego i wszystko podtrzymuje w istnieniu, a zatem im więcej Boga, tym więcej istnienia. Dlatego absurdem byłoby wyobrażanie sobie ludzkiej wolności jako wielkości autonomicznej i całkowicie niezależnej od Boga. Bóg jest przecież dawcą wszystkiego, również wolności. Istnienie Boga nie prowadzi do determinizmu, wręcz przeciwnie, Bóg jest warunkiem istnienia wolnych osób. Łaski Boga i wolności człowieka nie należy więc widzieć jako dwóch odrębnych rzeczywistości, które ze sobą współpracują jak równi partnerzy lub konkurują o pierwszeństwo. Bóg jest bowiem fundamentem i celem wolności człowieka.

Z drugiej strony, wszechwiedzy i wszechmocy Boga nie można sobie wyobrażać jako możliwości zrobienia czegokolwiek i przewidzenia wszystkiego na zasadzie poznania nieuniknionego fatum. Przecież Bóg nie może wielu rzeczy! Nie może – na przykład – kłamać, nienawidzić, mordować. Z tego punktu widzenia człowiek mógłby znacznie więcej, ale to przecież nie znaczy, że Bóg jest ograniczony bardziej od człowieka. Słowo „wszechmoc” nie ma wielkiego sensu bez odniesienia do odpowiedniego kontekstu, a tym kontekstem jest miłość. „Bóg jest miłością” – mówi św. Jan, a zatem wszechmoc jest atrybutem miłości. Bóg jest wszechmocny w miłości, a nie w robieniu czegokolwiek, zła łub dobra. Analogicznie – wszechwiedza nie jest jakimś determinującym wszystko planowaniem rzeczywistości, ale cechą doskonałej, Bożej miłości. Jeśli kochająca i znająca swoje dziecko matka wie, jak to dziecko w danej sytuacji postąpi, to wcale nie znaczy, że ogranicza jego wolność. Można powiedzieć, że Bóg w sposób wolny ograniczył samego siebie, skoro zdecydował się stworzyć istoty obdarzone wolnością. Mógł nas nie stwarzać i nie narażać się na niewdzięczność (wybór zła) z naszej strony, ale jego wola okazała się – na szczęście dla nas – zupełnie inna. Zauważmy ponadto, iż nawet jeśli Bóg wie, jaką decyzję podejmiemy w jakiejś sprawie, to nie znaczy, że nie jesteśmy wolni. Nie dlatego coś czynimy, że Bóg wiedział, iż tak właśnie uczynimy, ale Bóg wie, że tak właśnie zrobimy, bo to uczyniliśmy, korzystając z naszej wolności. Aby zrozumieć powyższe zdanie, trzeba mieć świadomość, że czas (przeszłość, teraźniejszość i przyszłość) nie jest czymś absolutnym, ale stworzonym. Bóg nie żyje – jak my – w czasie, ale jest jego Stwórcą.

Powyższy problem jest, oczywiście, skomplikowany i nie byłoby czymś mądrym twierdzenie, że zna się ostateczną odpowiedź. W każdym razie, Boże plany nie oznaczają, iż jesteśmy w naszych poczynaniach zdeterminowani i zniewoleni. Ostatecznie Bóg ma jeden plan wobec każdego z nas: zbawienie wieczne. Człowiek ma tę straszną możliwość powiedzenia Bogu: „nie”. Czy wówczas realizuje swoją wolność? Raczej jej zaprzecza! Człowiek realizuje swoją wolność, której ostatecznym kształtem jest wolność kochania i bycia kochanym, kiedy na Boże plany odpowiada: „tak”. Bóg zaplanował sobie, że będziemy doświadczać Jego miłości i że odpowiemy na nią miłością. Jeśli Jego plany spełnią się, to tym samym staniemy się w pełni wolni.

Comments are closed.